Nudząc się w poczekalni dworca PKP weszłam do księgarni, na półce zobaczyłam "Moje śliczne" i stwierdziłam, że to pewnie jakiś romans. Ale... nie bez powodu mamy przysłowie "nie oceniaj książki po okładce". Przeczytałam krótki opis z tyłu i wzięłam ją.
![]() |
"Niezależnie od tego, jak daleko się ucieka, zawsze kończy się na początku". Karin Slaughter – Moje śliczne |
Na początku trochę ciężko było mi wciągnąć się w nią, ale dałam radę i nie żałuję. Pewnie było spowodowane to tym, że książka ma długie rozdziały, co nie za bardzo mi odpowiada, ale jak już się wciągnęłam to nie zwracałam na to uwagi.
Książka opowiada o zaginięciu pewnej dziewczyny, a tragedia ta na zawsze naznaczyła jej najbliższych. Ojciec popełnia samobójstwo, a siostry zaginionej zerwały ze sobą kontakt.
Po 20 latach od dramatycznego wydarzenia zostaje zamordowany mąż jednej z sióstr. Przeszukując rzeczy męża Claire odkrywa przerażające filmy. Co robiły te filmy w posiadaniu Paula?
Kryminał Karin to przede wszystkim świetnie wykreowane postacie, zaczynając od sióstr Correll aż po Paula Scota, który nie jest taki idealny jak by się wszystkim wydawało. Książkę czyta się naprawdę przyjemnie i szybko, a napięcie rośnie z każdą stroną. Ciężko się od niej oderwać. Polecam każdemu kto lubi kryminały ! :)
Komentarze
Prześlij komentarz